|
Egipt - Dahab Tropitel Dahab Oasis Dzień dobry. Hotel Tropitel to 4 egipskie gwiazdki i sądzę, że na te 4 gwiazdki w jakimś sensie zasługuje, chociaż w porównaniu z czterogwiazdkowym Dreams Vacation w Sharm el Sheikh, przegrywa na przedbiegach. Uprzedzając nieco fakty powiem, że to nasz zdecydowanie najsłabszy hotel w Egipcie. Ale po kolei. Pokój.W Dahabie nie ma lotniska, więc leci się do Sharm el Sheikh, a stamtąd drogowym transportem, prawie 100km, przemieszczamy się do Dahabu. W Tropitelu procedura zakwaterowania przypomina te z innych egipskich hoteli, czyli pomimo bardzo późnej nocnej pory, dość długo się przeciąga :-) W końcu dostajemy nasz pokój na piętrze (jak zwykle prosimy, żeby nie był na parterze w związku z suszeniem sprzętu nurkowego).Pokojowe sarkofagi. Pierwsze, co się rzuca w oczy to łóżka - to jest coś nowego co mamy w Egipcie. Łóżka są... betonowe. Tzn. materac i pościel oczywiście nie :-), ale to wszystko jest rozłożone na wysokich, murowanych podwyższeniach przypominających sarkofagi, na ktorych wynoszono truchła faraonów, przynajmniej ja miałem takie wyobrażenia. Implikacją tego jest smutny fakt - o zsunięciu łóżek można sobie pomarzyć. Wiem, że są też pokoje z podwójnymi łóżkami, ale o to w razie potrzeby proponuję prosić podczas meldunku w recepcji. Reszta pokoju to egipski standard - trochę kurzu tu, trochę tam, ale tragedii nie ma i jest w normie. Prysznic, dwa lustra (łazienkowe i drugie w pokoju), TV, klima. Nie ma nic ponad to co zazwyczaj, nic nad czym można by się pochylić i pisać elaboraty. Balkon mamy tuż nad stołówką ale głośność jest akceptowalna, widok sięga na hotelowy dziedziniec i oddalone morze. W pokoju jest też mała lodówka oraz nie ma sejfu. Sejf dostępny za opłatą jest w recepcji! Sam hotel nie jest duży i w związku z tym także wszystko inne również nie grzeszy rozmachem. Przede wszystkim nie jest to hotel dla dzieci - jeden mały basen (oprócz niemowlęcego brodzika) bez zjeżdzalni z pewnością nie zaspokoi ich oczekiwań (w maju w basenie woda była już ciepła). Na terenie hotelu znajdziemy bilard (nad recepcją obok baru), stół do tenisa stołowego, przyplażowe pole do siatkówki, saunę, fitness club oraz minimalistyczny plac zabaw dla dzieci. Podczas naszego pobytu nie widziałem żadnych animacji, co dla nas oczywiście nie miało żadnego znaczenia bo i tak na nie nigdy nie chodzimy. Na terenie hotelu znajduje się też mała baza nurkowa - Lagona Divers. Widok z balkonu. W oddali wybrzeże Arabii Saudyjskiej. Znajdziemy też namiot do palenia shishy, ale tym akurat hotel nie może się chwalić - czynny bodajże dopiero od 21, przy kilkunastu osobach czas oczekiwania na shishę dochodził do godziny, dodatkowo przez cały nasz pobyt nie było nana shishy, pomimo, że dopytywaliśmy się o nią wielokrotnie i mogli ją w końcu załatwić. Ale nie załatwili, więc piechotą poszliśmy do Canyonu. Ogólnie hotel sprawia bardzo minimalistyczne wrażenie - od wejścia widać, że nie jest też pierwszej świeżości i swoje najlepsze lata już ma za sobą. Nawet jak na Egipt rozczarowuje, chociaż jako miejsce wypadowe do nurkowania można go zaakceptować. Do klasycznego wyjazdu wakacyjnego - zdecydowane NIE! Odradzam pomysł spędzenia w Tropitelu np. dwóch tygodni podróży poślubnej :-) Przyhotelowa rafa. Plaża, rafa i okolice.Hotel przylega bezpośrednio do morza, więc obejdzie się bez męczących podróży z pokoju przez ulice i setki metrów chodnika. W praktyce tuż za basenem właściwie zaczyna się już plaża z parasolami (w maju była praktycznie pusta, w ogóle w 2014 roku obłożenie hotelu nie było zbyt wielkie). Tropitel dostęp do morza ma w prostej linii brzegowej i wód nie ochrania żadna zatoka. Hotel dysponuje pomostem, na końcu którego jest zejście po drabince do wody. Od razu jest dość głęboko, a przy większej fali ciężko jest wrócić na pomost.Przyhotelowa rafa. Ale po wejściu do wody bardzo miłe zaskoczenie - rafa jest naprawdę niezła, zwłaszcza jak skonfrontuje się ją z opowieściami, że w Dahabie rafy są zniszczone. Owszem, są, ale w Tropitelu akurat jest bardzo dobrze! Oczywiście nadal zatoka Brayki czy Abu Dabbab dzierżą niezagrożone palmę pierwszeństwa jeśli chodzi o rafy dostępne z brzegu dla snurków, które widzieliśmy, ale rafa Tropitela, przy tym hotelu, jest akurat na jego plus. Pływa tu duża ilość ryb, widziałem też kilka par błazenków w ukwiałach, czyli popularnych Nemo. Rafa w Tropitelu zdecydowanie nie została zniszczona przez turystów. Drugi duży plus to swoboda brzegowa - nie mamy ograniczeń w postaci płotów czy innych hoteli, więc możemy udać sie na długie spacery wzdłuż brzegu morza. Plaża i wybrzeże hotelu widziane z pomostu w kierunku miasta... ...i w drugą stronę - w kierunku Blue Hole. Widok na wybrzeże hotelu z okolic Canyonu. Na zdjęciu z google map widać, że w ciągu paru minut piechotą osiągalne jest bardzo znane miejsce nurkowe nazwane Canyon, a idąc dalej w tym samym kierunku, po paru kilometrach dojdziemy do mekki nurkowej znanej już na całym świecie - Blue Hole. To wszystko brzegiem bez żadnych przeszkód. Bliska obecność Canyonu powoduje, że w czasie przerwy powierzchniowej pomiędzy nurkami możemy spacerkiem w 5 minut wrócic do hotelu np. na obiad... Położenie hotelu pod względem wolności spacerowej oraz odludzia - bardzo dobre. 1. Tropitel. 2. Canyon. 3. Blue Hole. Źródło: Google Map. Posiłki.No właśnie, jedzenie. Hotel ma jedną restaurację. Jedzenie z małym wyborem i śniadaniowo jałowo-powtórzeniowo, więc podobnie jak mieliśmy w Sharmie i zaczynam się chyba do tego powoli przyzwyczajać, że śniadania to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej. Na kolacji jedzenie było w części powtarzane z obiadu, wybór nie za duży chociaż wiele potraw było niezłych. Bardzo rozczarowywał temat napojów, generalnie ich tzw. "soki" z nalewaków (w rzeczywistości smakowe napoje) były dość kiepskie, a żeby otrzymać jakiś napój typu Coca-Cola czy Sprite to trzeba było się udać w róg restauracji i tam pod ścisłą kontrolą przelewano z litrowych butelek(!) do malych szklanek. Oczywiście taki sposób mocno ograniczał zużycie tych trunków i prawdopodobnie o to chodziło, żeby wydać jak najmniej. Plusem było to, że dostawało się np. Sprite a nie Sprite z wodą jak w wielu hotelach z nalewakami. Niemniej chodzenie co chwilę ze szklankami i proszenie o przelanie napoju było trochę zniechęcające. A całej butelki na stół nie chcieli wydać.Jeśli chodzi o procentowe trunki to do dostania były w barze nad recepcją obok bilarda oraz obok basenu. Egipskie piwo także było nalewane z butelek, a nie nalewaków i o dziwo porządnie zmrożone smakowało wyjątkowo dobrze. W pewnym momencie jednak go zabrakło... Kuriozalna sytuacja miała miejsce w barze przy basenie we wczesnej porze popołudniowej (ostatniego dnia przed odlotem już nie nurkowaliśmy i cały dzień spędzaliśmy w hotelu), na zwróconą przez kolegę uwagę barman w obcesowy sposób odpowiedział, że za dużo po prostu wypiliśmy i piwa już nie ma. No cóż, jeśli dwie, trzy szklanki piwa na osobę w ciągu gorącego dnia przy basenie i mając dopłacone all inclusive to za dużo, to musi być już naprawdę źle w Egipcie... Podsumowując tygodniowy pobyt w hotelu powiem krótko - byłem, widziałem i starczy. Chyba, że do Dahabu znowu przyciągnie mnie nurkowa przygoda, ale i wtedy raczej poszukam czegoś innego. Nurkowanie.Jak wspomniałem na terenie Tropitela mieści się Centrum Nurkowe, jednak my nurkowania mieliśmy z najpopularniejszą chyba bazą w Dahabie - Planet Divers. Hotelowe Centrum Nurkowe z tego co widziałem, raczej świeciło pustkami, chociaż nie wiem jak było w ciągu dnia kiedy nas nie było w hotelu.Housereef. Żródło: plansza Lagona Divers. O CN niekorzystnie świadczy fakt, kiedy kolega mając pewne dolegliwości po jednym z nurków, poszedł do nich i poprosił o tlen do oddychania (za który oczywiście chciał zapłacić). Na pytanie z kim nurkował odpowiedział, że z Planet Divers, na co dostał odpowiedź, że w takim razie powinien pójść do nich. Niemniej kiedy ja z nimi rozmawiałem, sprawiali bardzo miłe wrażenie. Dla chcących jednak mimo wszystko zanurkować na przydomowej rafie Tropitela publikuję schematyczną mapkę batymetryczną dostępną na miejscu. Z Tropitela do Planet Divers transfery trwają około 15 minut. Planet Divers dysponuje fajnymi "wiekowymi" łazikami, gdze "na pace" dowożą do CN - podróż na modłę miejscowych daje duże pole do obserwacji lokalnego życia w miasteczku. Jeśli to Wasz pierwszy raz w Egipcie (jak naszej nienurkującej koleżanki, która postanowiła się z nami wybrać) to miejscami może być mocno fascynująco... W samym CN jest duży ruch, tutaj flaszki przetaczają w dziesiątkach (zdjęcie obok), niemniej wszystko przebiega sprawnie. Jako większa grupa dostajemy własną "kanciapę" na szpej i nie musimy go zabierać codzienie do hotelu, niemniej CN dysponuje też pojedyńczymi szafkami. Wykupujemy pakiet 12 nurków (jedno nocne), w tym wyjazd do Sharmu na wrak Thistlegorma. Z nocnego ostatecznie nic nie wyszło z powodu paru niedomówień (m.in. baza nocne nurkowanie chciała przeprowadzić na Lighthousie, czyli przydomowej rafie, my zaś woleliśmy na Canyonie; zanim się dogadaliśmy to część ludzi już umyła i spakowała swój sprzęt - zniechęcona problemem po prostu zrezygnowała. Dodatkowo baza zażyczyła sobie dopłaty tłumacząc się tym, że muszą tam dowieźć butle...). Dahab. Nadmorski deptak. Planet Divers mieści się tuż przy głównym deptaku turystycznym, praktycznie nad samą wodą. Jak nurkujesz na przydomowiej rafie, to z butlą na plecach wychodzisz z CN prosto na deptak i tuż za nim od razu jesteś w wodzie. Rafa pomiędzy Blue Hole a otwartym morzem. Deptak ten jest dość długi i oferuje chyba wszystko co potrzebuje turysta w Egipcie - od tandetnych pamiątek poprzez miejsca, gdzie można coś zjeść i to całkiem nieźle. Restauracji jest bardzo dużo, od strony morza to właściwie knajpka na knajpce. Niektóre są bardzo klimatyczne, ja szczególnie polecam przyjechać tutaj wieczorem. Taksówkę możemy zamówić w recepcji Tropitela, powrót z powrotem też nie będzie nastręczał problemów (za 4 osoby, po targach, płaciliśmy 4$, chociaż niektórzy na początku wołali nawet po 15$ za kurs). Z miejsc nurkowych w Dahabie najciekawsze nurkowanie to wg mnie Canyon oraz wejście Bells obok Blue Hole. Sam Blue Hole nie zachwyca, chyba, że ktoś przepływa pod Archem - to wtedy nabiera to innego wymiaru... tyle tylko, że przeciętny Kowalski tam nie nurkuje. Z góry zaś wrażenia symboliczne. Zejście Bells. Najciekawszy widok to chyba free diverzy, którzy w tym miejscu ćwiczą schodzenie po linie :-) Blue Hole rekreacyjnie jak dla mnie to tak naprawdę tylko fakt - tak, byłem, widziałem to słynne miejsce... Już o wiele ciekawsza jest zewnętrzna od strony pełnego morza ściana Blue Hole. Zdecydowanie więcej życia, więcej niezniszczonych raf, ogólnie jest co pod wodą pooglądać. Dość interesująca była miejscówka nazywana Caves, co prawda na rafy nie ma się co tam nastawiać, ale za to jest trochę ciekawie ukształtowanego dna, skałek, spora grota, ostro opadająca łacha piachu - czyli to, co osobiście bardzo lubię. Widok z góry na szczelinę Canyonu. Za to kompletnie mało ciekawa, z ekstremalnie małą (jak na Egipt) ilością życia (chociaż ponoć w nocy wygląda to już o wiele lepiej), była przydomowa rafa przy Planet Divers. Moim zdaniem można ją sobie spokojnie odpuścić, myśmy mieli tam dwa nurki i z perspektywy czasu uważam, że o dwa za dużo. Jak wspomniałem, wykupiliśmy też za dodatkową opłatą dwa nurkowania z łodzi na Thistlegormie w Ras Mohamed National Park oraz w pakiecie, w drodze powrotnej, trzecie na Jolanda Wreck (na tym samym, na którym nurkowałem z Nauticą będąc 2 miesiące wcześniej w Sharmie). Wewnątrz Thistlegorma. Wyjazd z hotelu następuje już po 3 rano, następnie transfer samochodem do Sharmu, tam przesiadka na statek i po około 2.5 godzinnym rejsie docieramy na miejsce. Dwa nurki - jeden wokół części statku, drugi w większości w środku. Może wizura w tym miejscu, jak na Egipt, nie rozpieszczała, ale i tak się wyjaśniło, dlaczego to miejsce jak tak chętnie odwiedzane przez nurków... To takie miejsce z gatunku "must see" :-) Podsumowanie.Wg mnie Dahab to miejsce specyficzne. Z jednej strony jest to bardzo znane miejsce nurkowe, z drugiej strony te nurki nie oferują nic nadzwyczajnego komuś, kto już coś widział w Egipcie. Taki Blue Hole to klasyka sama w sobie, ale dla nurków głębszych niż rekreacyjne. Przeciętny nurek Kowalski niczym się tam nie zachwyci - dość ubogie życie, rafy od strony Blue Hole mocno sfatygowane, a efekt tego miejsca z "płycizn" - raczej niewielki. Rekompensatą tego miejsca jest wejście nazwane Bells, do którego trzeba kawałek (200-300 metrów) podejść w szpeju. Jak komuś wyda się to ponad siły i nierealne, to za 2$ miejscowi chłopcy mogą nam zanieść na miejsce cały sprzęt. Bells to od samego brzegu wąska szczelina, w której opadamy do 30 metrów i to jest rzeczywiście coś, co się miło zapamiętuje. Z Dahabu zapamiętuje się też Canyon, bąble wydobywające się masowo z dna oraz rozpadlinę w dnie, do której się wpływa i płynie dalej w tunelu. Więcej Dahabu nie pamiętam... I to wcale nie przez azot :-) |