|
Przygotowania ![]() Trasa naszego wyjazdu - z Polską przejechanych ponad 10 tys. km. Pomysł wyjazdu do Norwegii dojrzewał parę lat. Wszystko zaczęło się podczas mojego pobytu w USA, gdzie stojąc nad Wielkim Kanionem Kolorado znajomy (który od lat mieszka w Norwegii) powiedział: "To jest tak piękne jak fiordy"... Muszę zobaczyć te fiordy - myślałem - bo kanion serwował przecież tak niezwykłe wrażenia. Późniejsza lektura for internetowych oraz opisów na stronach www tylko mnie utwierdziły, że Norwegia musi stać się żelaznym punktem wojaży, bo przecież tuż po Kanadzie i Nowej Zelandii przez niektórych uważana jest za najpiękniejszy kraj świata. Znając moje zamiłowanie do podróżowania i poznawania, dałbym wtedy głowę, że już następne wakacje będę spędzał na północy Europy... Niestety, minął rok, dwa, trzy, a wyjazd ciągle się odkładał, zawsze co roku coś stawało na przeszkodzie. W końcu jednak powiedziałem dość, nie można przecież odkładać, być może wycieczki życia, w nieskończoność. Na początku lipca 2008 zapadła ostateczna decyzja - jedziemy, a wraz z nią potęgująca się z dnia na dzień euforia, że to już już... Z życiem pożegnała się "świnka". Nieźle przytyła przez ostatnie półtora roku, teraz na pewno się przysłuży. Norwegia to przecież bardzo drogi kraj. W ruch poszły znowu (jak co roku) mapy, drukarka wypluwała opisy norweskich atrakcji i opisy wycieczek innych, którzy już poznali ten cudowny kraj. Nie wiadomo, co się może tam nam przydać... ważna rzecz, mapa z rzadka rozsianych stacji LPG w Norwegii - ląduje na samej górze bagażu. Dokonujemy też pokaźnych zakupów żywnościowych - zupki w proszku, szybkie do zrobienia na gorąco gotowe dania, pieczywo o wydłużonej trwałości, suszone owoce, tradycyjne konserwy itd. Jest tego cały bagażnik, w trakcie jazdy przecież też trzeba mieć coś do chrupania. Zabieram też ze sobą niezbędnik survivalowy oraz środki na komary, których ma być ponoć cała chmara. Ponieważ przewiduję spanie w namiocie na dziko, a niezbyt wyobrażam sobie codzienne rozkładanie i składanie tradycyjnego namiotu (plan zakłada każdy nocleg w innym miejscu), dokonuję zakupu namiotu firmy Quechua - który, wg zapewnień producenta, będę w stanie rozbić w ciągu 2 sekund, a złożyć niewiele dłużej, bo tylko, przy odpowiedniej wprawie, 15 sekund. Późniejsza praktyka to potwierdza. Zakup tego namiotu uważam za świetną decyzję. Namiot sprawdził się wyśmienicie. Czasu mało, więc trzeba rezerwować prom. Na tańszy rejs poniedziałkowy w Stena Line już jest za późno - wszystkie miejsca samochodowe zajęte, zostaje więc o prawie dwie stówy droższy Polferries. Szybko bukuję bilety na prom na 23.30 w nocy z poniedziałku na wtorek. Całkowity koszt podróży tam i z powrotem dla samochodu osobowego i do maksymalnie pięciu osób wynosi nas 742 zł. Nie dostaję potwierdzenia wpłaty na maila, więc dzwonię się upewnić, czy pieniądze wpłynęły. Wszystko jest OK. Robię też przegląd samochodu - przed nami długa podróż, auto musi to wytrzymać. Tego się najbardziej obawiam. Moim ostatnim marzeniem są wizyty w norweskich serwisach samochodowych. Problemu z samochodem nie uda się jednak uniknąć, ale o tym później. Kupuję też linkę holowniczą - lepiej dmuchać na zimne. ![]() Tylko dziada z babą brak :-) |
|