• Parę słów wstępu
  • Przygotowania
  • Międzyzdroje i prom
  • Kierunek - Oslo
  • W stolicy...
  • Tam gdzie Laerdal i Aurland
  • Przez góry do Bergen
  • Sognenfjord i okolice
  • Jotunheimen i Geiranger
  • Trollstigen i Trondheim
  • Za koło polarne pod Bodo
  • Deszczowe Lofoty
  • Lofotami do Narviku
  • Narvik - Alta
  • Nordkapp
  • Lofoty po raz drugi
  • Lofoty c.d.
  • Bye bye Norwegio

  • Z Laponii do Ystad...


  • ABC, czyli uwagi ogólne
    Galeria
    Księga Gości i komentarze

    Menu Główne

    (c) xaltuton 2009
    Narvik - Alta




    Widok z kempingu "Narvik"
        Za oknem przebija się słońce. Po wczorajszym deszczowym dniu nie ma śladu. W recepcji wykupujemy specjalne żetony i maszerujemy do łazienek. Są tam automaty, do których wrzuca się taki żeton i mamy wtedy parę minut (ile, to zależy od wartości żetonu, my płaciliśmy 15 NOK) ciepłą wodę. Licznik pokazuje, ile czasu nam zostało. Trafiamy na "zepsutą" kabinę, ponieważ pomimo upływu czasu, możemy kąpać się dalej. Kabiny prysznicowe na kempingu są tak urządzone, że każdy i o każdej porze może wziąć tutaj kąpiel - jako, że nikt nie zamyka drzwi na klucz, nawet wtedy, kiedy recepcja w nocy jest zamknięta. W praktyce więc możemy zajechać prosto z drogi i się odświeżyć. Inna sprawa, że nie jestem pewien, czy regulamin nie zabrania korzystania z kabin, kiedy nie jest się gościem.

        Obok znajduje się pralnia. Stoją tu duże pralki i w momencie, w którym się kąpiemy, ktoś żegna się z brudem. Z drugiej strony budynku, tuż obok recepcji jest kuchnia - podobnie jak łazienki i pralnia, dostępna całą dobę. Jest tu kuchenka mikrofalowa, gaz i lodówka. Stoi też parę stołów, a na ścianie wiszą szafki, zupełnie, jak w naszej domowej kuchni. Całość jest utrzymana w czystości - jeśli z czegoś skorzystasz, musisz to zostawić w takim stanie, w jakim to zastałeś. Tego wymaga regulamin i... tak właśnie jest. Sprzęt nie jest zniszczony, nikt go też nie przykuł łańcuchami do ściany, pomimo tego, że każdy może tutaj zajść. Kolejny przykład, jak mocno Norwegia różni się od Polski. W kuchni dostępne są też gniazdka elektryczne, więc można podładować nasze podupadłe sprzęty elektroniczne. Gniazdka są identyczne jak w Polsce.


    Okolice Narvika
        Wyruszamy dość późno, bo po godzinie jedenastej. Tym razem stacja LPG jest otwarta, więc tankujemy gaz i opuszczamy Narvik. Nasza droga wiedzie oczywiście dalej na północ - dziś w planach mamy dotarcie do miasteczka Alta. To ostatnia miejscowość na północy Norwegii, gdzie można kupić gaz do samochodu.

        Droga pomiędzy Narvikiem a Altą to ponad 500 km jazdy obfitującej w świetne widoki i wiele parkingów, z których można je oglądać. W oddali śnieżne góry oddzielone od drogi fiordami sprawiają wrażenie niedostępnych, a odległość do nich podkreśla ogromne przestrzenie i dziewiczość przyrody. Im bliżej Alty, tym krajobrazy są coraz śmielsze i coraz większy wzbudzają w nas zachwyt. Od czasu do czasu wzdłuż trasy mijamy przycupnięte domki - na tle gór wyglądają jak domki z kart. Lasy, które masowo porastają te regiony nie są tak bujne jak na południu kraju, widać już pewien wpływ bardziej surowego klimatu. Uwagę zwracają zwłaszcza brzozy, które nie osiągają swojej naturalnej wysokości.


    Norweskie czerwonogłówce
        Na jednym z postojów odchodzę dalej od drogi i natychmiast natykam się na dziesiątki grzybów. Rosną tutaj wręcz koloniami i wygląda na to, że pierwszy raz widzą człowieka. Zastanawiam się, czy ktokolwiek je kiedyś zbierze, biorąc pod uwagę, że teren jest bardzo słabo zaludniony, a lasy ciągną się dziesiątkami kilometrów. Podejrzewam, że tutejsze lasy to prawdziwy raj dla grzybiarzy, których, sądząc po ilości mijanych po drodze domów, nie ma za wiele. Sam z chęcią bym się wybrał na grzybobranie, ale jak zwykle nie ma czasu...


    Jeden z wielu widoków na trasie Narvik-Alta
        Pogoda podczas podróży cały czas słoneczna, dopiero wieczorem w okolicach Alty pojawia się więcej chmur, ale w górach to przecież normalne, że aura może zmienić się w każdej chwili. Pomimo, iż linię koła polarnego mamy już daleko za sobą, jest bardzo ciepło, można spokojnie chodzić w samej koszuli bez rękawów. Norwegia często kojarzy się ludziom z zimnem i śniegiem. Owszem, jeśli jesteśmy bardzo wysoko w górach, to będzie chłodno, ale przecież tak jest wszędzie na całym świecie, nawet w Afryce wchodzący na Kilimandżaro muszą się ubrać :-) W górach Jotunheimen było bardzo zimno, leżał śnieg i wiał przeszywający wiatr, ale na dole panowała temperatura, która spokojnie pozwalała wykąpać się w fiordze. Dopiero dalej na północy kraju latem robi się rzeczywiście chłodniej, chociaż ja bym to określił bardziej jako rześkość powietrza, niż typowy ziąb. Niestety, jeśli powieje większy wiatr, to wtedy faktycznie jest zimno i nieprzyjemnie.


    Północne pustkowia
        Droga do Alty w drugiej części wiedzie głównie nabrzeżem, tym samym musimy nadkładać drogi objeżdżając szereg zatok i odgałęzień fiordów. Zwłaszcza jeden objazd utkwił mi w pamięci. W linii prostej przez fiord w kierunku miasteczka Olderdalen było ze cztery kilometry, ale objazd kosztował nas prawie 40 km dodatkowej drogi - no cóż, w terenie droga i linia prosta zupełnie się nie pokrywają.

        Niedaleko Alty droga pnie się gwałtownie w górę, w najwyższym swoim punkcie oferuje rozległy widok na pobliskie zatoczki i góry. Jest to chyba najładniejsze miejsce na całej trasie Narvik-Alta. My jesteśmy tam dość późno (w Polsce pewnie byłoby już ciemno, ale tutaj do godz. 23 można jeszcze spokojnie czytać książkę), a mimo to widok i tak jest niezły.


    Plaże pełne otoczaków
        W miasteczku jesteśmy, kiedy ulice są już nieco puste, a chodniki wymarłe. Chociaż słońce nie zachodzi tutaj pomiędzy 16 maja a 26 lipca, to my jednak jesteśmy w połowie sierpnia i wyraźnie "szarzeje" - chociaż nawet kiedy słońce zajdzie za linię horyzontu, to noc jest bardzo jasna i nie ma mowy o ciemnościach. Jednak ci, którzy chcą zobaczyć słońce o północy, muszą być w tych rejonach przynajmniej o miesiąc wcześniej niż my.

        Bez nadziei jedziemy na stację LPG, jak zwykle leży gdzieś na uboczu i musimy pomóc sobie GPS'em, ale nawet z nim mamy problem z odnalezieniem właściwego miejsca. GPS kończy nawigację przy jakichś placach, warsztatach, gdzie tutaj może być gaz? Po pewnym czasie udaje nam się znaleźć dystrybutor, oczywiście o tej porze zamknięty. Niedaleko ktoś robi popołudniówkę i jeździ wózkiem widłowym, idę się spytać, czy może wie, kiedy stacja będzie otwarta. Dowiaduję się, że w poniedziałek, bo jutro jest sobota i w weekend nikogo tu nie będzie. No cóż, zatem Nordkapp zdobędziemy na benzynie.


    Okolice Alty
        Wyjeżdżamy z miejscowości. Kręcimy się po okolicy i nie możemy się zdecydować, czy szukamy miejsca na biwak na dziko, czy na jakimś kempingu, ale ponieważ jest późno, a w zasięgu wzroku nie widzimy żadnego miejsca, gdzie możnaby spokojnie się rozbić, to zawracamy i wjeżdżamy na kemping, który znajduje się tuż za Altą. Recepcja jest już zamknięta, więc po prostu rozbijamy się bez załatwienia formalności. Zrobimy to jutro rano.


    Wróć Dalej